"Udaję schorowaną, żeby dzieci mnie częściej odwiedzały i dzwoniły. Gdy ich nie ma [...]"

"Udaję schorowaną, żeby dzieci mnie częściej odwiedzały i dzwoniły. Gdy ich nie ma [...]"

"Udaję schorowaną, żeby dzieci mnie częściej odwiedzały i dzwoniły. Gdy ich nie ma [...]"

Marek BAZAK/East News

"Prawda jest taka, że nie potrzebuje ich pomocy w codziennych czynnościach. Po prostu tęsknię za ich obecnością. Tak naprawdę to mój jedyny sposób na przyciągnięcie ich uwagi. Na zatrzymanie ich na chwilę, by zauważyli mnie nie tylko jako zrzędzącą matkę, która wiecznie narzeka na samotność, ale też na jako człowieka, który potrzebuje miłości i wsparcia..."

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Czułam się bardzo samotna

Mam na imię Halina i mam 74 lata. Jestem jednak pewna, że to, co napiszę, dotyczy nie tylko mnie, ale jest problemem społecznym na znacznie większą skalę, z którym zmaga się wiele osób w podobnym wieku. Przez większość mojego życia poświęcałam się rodzinie. Wychowałam trójkę dzieci i dbałam o to, by żadnemu z nich niczego nie brakowało. Teraz gdy jestem w podeszłym wieku, czuję się jednak samotna i zaniedbana.

Kiedy tygodniami siedziałam sama w domu, miałam wrażenie, jakbym stała się cieniem samej siebie. Czas płynął tak wolno, że wydawało mi się to aż niemożliwe. Każdy dzień przypominał mi tylko, że moje istnienie nie ma sensu. Zegar zdawał się stać w miejscu, a każdy ruch wskazówek przypominał mi tylko, że jego upływ wcale nie sprawi, że w końcu ktoś zwróci na mnie uwagę. Byłam jak roślina bez wody, bez światła, bez nadziei na lepsze jutro...

W tych trudnych chwilach pragnęłam tylko jednego — zostać zauważoną. Tak bardzo chciałam, by ktoś przywrócił kolory do mojego życia! Przy wielu okazjach zauważałam, że gdy tylko moje dzieci są w pobliżu, cały mój świat wydaje się jaśniejszy i weselszy. Ich uśmiechy, rozmowy i zwyczajna obecność po prostu sprawiają, że znów czuję się dla kogoś ważna.

Samotna, starsza kobieta pochylona nad stołem Canva

Wykorzystałam chorobę, żeby zbliżyć się do dzieci

To był dla mnie punkt zwrotny. Postanowiłam to wykorzystać i wielokrotnie prosiłam ich, by mnie częściej odwiedzali. Niestety moje prośby pozostawały bez odpowiedzi. Mój dom nadal był wypełniony pustką, a ja tak bardzo tęskniłam za bliskością moich najbliższych. Każdego dnia czekałam z otwartymi ramionami, gotowa na przyjęcie gości.

Gdy w końcu zachorowałam, zauważyłam, że moi bliscy zaczęli bardziej się mną interesować. W szczególności dotyczyło to moich dzieci, które codziennie dzwoniły i pytały, jak się czuje, a nawet po kilka razy w tygodniu wpadały z odwiedzinami. Dlatego udaję schorowaną, aby moje dzieci odwiedzały mnie częściej i dzwoniły. Prawda jest taka, że nie potrzebuje ich pomocy w codziennych czynnościach.

Po prostu tęsknię za ich obecnością. Tak naprawdę to mój jedyny sposób na przyciągnięcie ich uwagi. Na zatrzymanie ich na chwilę, by zauważyli mnie nie tylko jako zrzędzącą matkę, która wiecznie narzeka na samotność, ale też na jako człowieka, który potrzebuje miłości i wsparcia. Tak bardzo chciałabym, żeby moje dzieci w końcu zrozumiały, ile dla mnie znaczą. Że każde ich odwiedziny, każdy telefon od nich, to dla mnie największy skarb...

Halina, 74 l.

86-letnia Teresa Lipowska w przejmującym wyznaniu: "Starość jest straszliwa. To już jest końcóweczka". Zobacz zdjęcia!
Źródło: East News
Reklama
Reklama